No, to jestem świeżo po seansie "Snajpera", szerzej znanego na świecie jako "American Sniper" :)
Zanim jednak przejdę do sedna, chciałem tylko dodać, że na film ten nie wybierałem się jakoś przesadnie pozytywnie nastawiony. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tej produkcji, a raczej zobaczyłem trailer, wiedziałem jedno: filmu biograficznego o snajperze nie da się spieprzyć. Nawet jeżeli został on nominowany do Oskara, a takich "dzieł" kilka oglądałem, większość wyłączałem po 30 minutach, bo po prostu były monotonne, zbyt poważne i nieciekawie zrealizowane. Nie wiem, może nie jestem fachowcem do takiego rodzaju ambitnych filmów. Ale nieważne, ważniejsze jest to, jaki w moim odbiorze był Snajper.
Zaznaczam, że wielkim fanem kina biograficznego nie jestem, niemniej jednak "American Sniper"już teraz moim zdaniem wpisał się do kanonu klasyki kina. Ten film łączy w sobie dramat, biografię i kino wojenne i robi to genialnie. Jednocześnie film jest prawdziwy. Bradley Cooper, grający Chrisa Kyle'a, tytułowego bohatera, sprawia wrażenie jakby osobiście był uczestnikiem wydarzeń, których świadkiem był amerykański żołnierz, aktor jest autentyczny, co z resztą jest jednocześnie główną zaletą "Snajpera". Scena, widoczna także na trailerze (link tutaj), gdy Kyle stoi przed dylematem czy pociągnąć za spust i zabić niewinne dziecko, próbujące wysadzić amerykańskich Marines, jest tak autentyczna, że sam niemalże wstrzymałem oddech przed oddaniem strzału.
Ale American Sniper to nie tylko doświadczenia wojenne. To także obraz pokazujący życie rodziny głównego bohatera, żony i dwójki dzieci. W filmie świetnie widać to, co przeżywa rodzina, gdy mąż i ojciec jednocześnie, zostaje wysłany na wojnę, oraz jakie piętno na psychice człowieka naznacza wojna, choć i tak stan, w którym znalazł się Chris Kyle po misji nie był wcale najgorszy.
Film zrealizowano pod każdym względem poprawnie. Nie ma tu zbyt dużo przesadnego dramatyzmu, nie ma w nim ani krzty monotonii, ponieważ po prostu nie ma na to czasu, gdy strzelają do ciebie talibowie, a rodzina powoli zaczyna ci się rozpadać. Scen akcji także jest w sam raz, są pełne emocji i uzasadnionego realizmu, co za tym idzie są dosyć krwawe. Aha, zapomniałbym o najważniejszym. Film pod żadnym pozorem nie jest proamerykański. Główny bohater tylko raz wspomina, że walczy dla wspaniałego kraju, jakim jest Ameryka, ale sytuacja w jakiej te słowa wypowiada całkowicie to uzasadnia poza tym, Chris miał pełne prawo tak sądzić. Abstrahując, osobiście uważam, że w byciu dumnym z kraju, z którego się pochodzi nie jest niczym złym, wręcz przeciwnie :) Weź także pod uwagę, że film ten ma oddać hołd bohaterowi wojennemu Ameryki...
Podsumowując, "American Sniper" jest pozycją obowiązkową dla każdego, kto lubi dobre kino. Dobre oceny na różnych portalach nie są bezpodstawne, gwarantuje Ci to ! :)
Mam nadzieję że zachęciłem Cię, abyś wybrał się przy najbliższej okazji do kina, oraz że spodobał Ci się powyższa recenzja. Nie chciałem żeby była za długa, a żeby po prostu oddawała jak najlepiej to, jaki jest ten film. Dzięki i do następnego!




