Witaj ! Ostatnio premierę miała kolejna część Fast and Furious, tym razem już siódma, a więc tak jak już kiedyś napisałem, wybrałem się do kina, a teraz chcę się podzielić z Tobą wrażeniami. I tak, wiem że piszę dużo recenzji, ale po prostu pisze mi się je dobrze, a że filmów/seriali oglądam mnóstwo... Aha, zanim jednak przejdę do recenzji, powiem że nie będzie ona zawierała żadnych spojlerów fabularnych, także nie musisz się o to obawiać. Jeżeli chodzi o mojego bloga, to niedługo pewnie obejrzę do końca Netflixowy serial o Daredevilu i on nim też co nieco napiszę, a jest o czym pisać ! Ale do rzeczy...
Na film wybrałem się 2 dni temu, w nadziei na dobry film akcji. Pogodziłem się z tym, że fabuła serii przestała opierać się na nielegalnych ulicznych wyścigach, a stała się serią z płytką, niewymagającą fabułą, z mordobiciem, licznymi strzelaninami i wybuchami w tle. No i oczywiście pojawia się motyw zemsty, bo przecież tak rzadko doświadczamy tego typu zabiegu w filmach akcji...
O czym jest Furious 7 dowiadujemy się z trailerów. A może wypada zapytać czego NIE dowiadujemy się z trailerów, bowiem większość ważnych wydarzeń z fabuły pokazana jest w taki czy inny sposób w zwiastunach. Ekipa ściga głównego "badassa"- jest. Ekipa jedzie do Dubaju, robi zadymę - jest. Ekipa wraca do Los Angeles, Vin Diesel z głównym złym leją się po mordach, podczas gdy po ulicy lata śmigłowiec bojowy w towarzystwie Predatora (nie tym z Obcy vs. Predator, niestety) i okoliczna policja, nie mówiąc o siłach specjalnych ameryki ma to kompletnie gdzieś - to także możemy częściowo zobaczyć w zwiastunach. Cała fabuła w moim odczuciu jest po prostu gorsza od tej z poprzedniej części, zrobiona na siłę i wydaje mi się, że film byłby o wiele ciekawszy i świeższy, gdyby nie starano się ciągnąć dalej wydarzeń z "szóstki".
Dodatkowo dochodzi poziom absurdu w efektów specjalnych, który w F&F7 przekroczył wszelkie granice, dalej jest już chyba tylko "realizm" rodem z Bollywood. I o ile w poprzednich częściach było to w miarę akceptowalne tudzież mało inwazyjne, to w najnowszym filmie brak jakichkolwiek praw fizyki po prostu kłuje w oczy.
Wysoki poziom, po raz kolejny z resztą, prezentuje muzyka, typowo rozrywkowa, świetnie pasująca do filmu akcji jednocześnie nadająca rytm filmowi. Słuchając jednak soundtracku, a dopiero potem oglądając film, miałem wrażenie że poszczególne urywki utworów nie zostały dobrze wybrane, ale to tylko moje odczucie.
Osobiście lekko zawiodłem się na Furious 7, może dlatego, że tęsknie za klimatem podziemnych wyścigów znanych z Tokyo Drift, może też dlatego, że za dużo myślę, zamiast podziwiać odpicowane samochody, piękne dziewczyny (a dziewczyny umięśnionych facetów ? :D ),
albo wybuchy i sceny walki. Jeżeli jednak nie zwrócisz uwagi na prostotę fabuły czy brak zasad fizyki, Furious 7 jest dobrym kinem akcji, kompletną jazdą bez trzymanki i świetną okazją na chwile "odmóżdżenia" :) Jeżeli tak jak ja lubisz nielegalne uliczne wyścigi, nie zobaczysz tutaj ani jednego (wyścig na 1/4 mili się nie liczy). Jeżeli lubisz akcję przeplataną ulicznymi pościgami z ogólną rozwałką, i dodatkowo jesteś fanem serii, to zapraszam do kina. Ja tymczasem życzę miłego seansu i idę powspominać Tokyo Drift :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz